Australia słynie w świecie z Uluru, największej jednolitej skały na tej planecie, tak przynajmniej głoszą turystyczne broszurki budzące atrakcyjne dla finansów Australii pragnienia, by jednak ten czerwony pępek Australii odwiedzić. Dla turystów z Polski, a i dla tej części Polonii australijskiej ruszającej się od czasu do czasu poza lokalną miejscowość lub metropolię jest jeszcze inna szczególna atrakcja: Góra Kościuszki, nazwana tak 12 marca 1840r. przez jej odkrywcę Pawła Edmunda Strzeleckiego.
Góra jest popularną atrakcją turystyczną w Australii jako najwyższy szczyt kontynentu, z pięknymi widokami, na dodatek łatwo dostępny także dla przeciętnie sprawnych. Na upartego można na Górę wwieźć nawet osobę w wózku inwalidzkim. Do roku 1976 można było na nią wjechać samochodem drogą od Charlotte Pass [1]. Rok temu zdarzyło mi się spotkać osobę, która przyznawała się to takiego ‘wyczynu’.
Oficjalne szacunki mówią, że obecnie rocznie szczyt odwiedza ponad 30,000 turystów [2,3]. Najpopularniejsza i najłatwiejsza trasa na szczyt rozpoczyna się w Thredbo od wyciągu wynoszącego turystów 560 m wyżej, do restauracji Eagles Nest (Orle Gniazdo). Stąd pozostaje około 6 km marszu do Rowson Pass wygodnym szlakiem, po chroniącym środowisko naturalne metalowym ruszcie oraz ok. 1.5 km podejścia brukowaną kamieniami drogą prowadzącą już na sam szczyt Mt Kosciuszko. Ani droga z Charlotte Pass, ani szlak z Thredbo nie były jednak trasą polskiego odkrywcy Pawła E. Strzeleckiego. Wszedł on na Górę od północno-zachodniej strony, tej najbardziej ze szczytu widokowej, od strony dzisiejszego Geehi. Z tym, że najpierw weszli z McArthurem na sąsiedni szczyt, dzisiaj noszący nazwę Mt Townsend. Stamtąd już sam Strzelecki dotarł do szczytu, który zidentyfikował jako najwyższy, ale jeszcze w obecności McArthura nazwał go Mount Kosciusko [4]. Obecnie nie więcej niż kilku bardzo wytrawnych turystów wchodzi rocznie trasą z Geehi, przez Hannels Spur na Mt Townsend i dalej na Mt Kosciuszko.