Tak gigantyczne chmury dymu, jak te tworzące się nad Australią, formują się jeszcze tylko po wybuchu wulkanów. Bardzo wysokie temperatury przyczyniły się z kolei do powstania obszarów, gdzie panuje już swoisty mikroklimat, charakteryzujący się burzami bez opadów i ogniowymi tornadami. Meteorolodzy informują, że chmury dymu generują „własną pogodę”. W dodatku dzisiaj, na zachodnich przedmieściach Sydney, temperatura dobiła do rekordowych 48,9 st. C, w Canberze do 44 st. C. Oznacza to wzrost liczby pożarów. Istnieje obawa, że Australia bezpowrotnie straciła już kilka gatunków flory i fauny. Najnowsze zdjęcia pokazują skalę tragedii.