Rok 2023 ogłoszony został rokiem Strzeleckiego, wybitnego odkrywcy, który w XIX wieku na wszystkich kontynentach (z wyjątkiem Antarktydy) badał geologię, zbierał minerały, opisywał klimat, florę i faunę, sporządzał mapy, analizował sytuację tubylców. Kilkakrotnie okrążył ziemię, 7 razy przekroczył równik, a w samej Australii podczas kilku lat badań przebył przeważnie pieszo 11 tysięcy kilometrów. Odkrył i nazwał wiele jezior, rzek i gór, w tym tę najwyższą na kontynencie australijskim – Górę Kościuszki.
Prezentujemy niezwykłą audycję, która ukazuje zamierzenia, myśli, pragnienia i odkrycia sir Pawła Edmunda Strzeleckiego, wybitnego odkrywcy, który pierwszy wszedł na najwyższy szczyt Australii i nazwał go Górą Kościuszki.
GŁOS ZIEMI – suita australijska
Czas: 25’02’’
Autor: MAŁGORZATA SAWICKA
Muzyka i konsultacja akustyczna: ARTUR GIORDANO
Interpretacja tekstu: JAROSŁAW ZOŃ (15’)
Realizacja: Małgorzata Sawicka
Zbadać nieodkryte, nazwać nienazwane, opisać, objaśnić, narysować mapy – to zadania, jakie sobie wyznaczył Sir Paweł Edmund Strzelecki (ur. 20.07.1797, zm. 6.10.1873) – odkrywca uhonorowany wieloma angielskimi odznaczeniami. Swojej misji geografa, geologa, kartografa i etnografa gotów był poświęcić wszystko: skromny majątek, miłość, zdrowie, a nawet życie. Dla następnych pokoleń stał się symbolem determinacji w odkrywaniu tajemnic jakie kryje ziemia.
Jego relacje z wypraw w rejony Australii, gdzie nigdy nie dotarli biali ludzie, stały się podstawą opowieści, w której jawi się on jako arystokrata z urodzenie i ducha, kompetentny, otwarty na inność, obdarzony empatią i gotowością zrozumienia obcej kultury. Samotność kompensuje listami do Adyny Turno, kobiety, z którą, może na szczęście, jej rodzice nie pozwolili mu się ożenić.
Audycja jest nie tylko opisem dramatycznych przeżyć odkrywcy w angielskiej kolonii, ale też dźwiękową panoramą kontynentu, którego bogactwo, piękno i groza do dziś zadziwia i fascynuje.
Tekst jest kompilacją fragmentów relacji Pawła Edmunda Strzeleckiego z podróży po Australii i listów do Adyny Turno – “P.E. Strzelecki. Pisma wybrane” w opracowaniu Wacława Słabczyńskiego (PWN 1960), w tłumaczeniu Jana Flisa (z angielskiego) oraz Z. Rylskiej (z francuskiego). Przydatne było nagranie: https://jezuici.org.au/2021/08/03/sir-pawel-edmund-strzelecki-o-sobie-fragmenty-listow-i-dziennika-czyta-krzysztof-bien/ Zaczerpnięto także kilka zdań z listów do hrabiny Kornelii Gloger, napisanych po francusku, ostatni z trzech listów został napisany 20.08.1873 r. czyli półtora miesiąca przed śmiercią Strzeleckiego. tłumaczenie: Agata Kalinowska-Bouvy. (Biblioteka Kórnicka Polskiej Akademii Nauk).
Wysłuchaj Suity australijskiej.
Części suity
1. Nostalgia.
Zmieniłem się bardzo.(…) Wydaje się nieprawdopodobne, że wspomnienie tych dni, które w 1819 wpłynęły na moje życie jest tak świeże. Tak świeże jakby to było wczoraj. (…)
Droga moja przyjaciółko! 22 lata stanowią epokę w życiu człowieka, zwłaszcza jeśli to życie nie było wysłane różami, było wystawione na walki, niebezpieczeństwa, nieszczęścia, biedy, choroby, zgryzoty… Wszystkie te przejścia wyryły na pewno naturalne piętno na na moim stanie fizycznym i duchowym. (…) Jesteś Adyno Polką z duszy i ciała i kocham cię za to jeszcze bardziej. Wiesz, że i ja kocham tę nieszczęsną ojczyznę i jestem gotów poświęcić jej wiele. Jednak za wyjątkiem twej miłości, twej osoby, wszystko co jest wspomnieniem o niej, przypomina mi gorycz, przykrości i zmartwienia. (…)
Czy przypominasz sobie ojca Alfonsa, zakonnika z Goraja? Zrobił mi tam rysunek, który dotąd mam. Jest w tym coś nadzwyczajnego, gdyż wcale nie był dla mnie ważny, ale uratował się zupełnie bez mojej wiedzy, będąc razem z papierami na których mi zależało – twymi listami. Mam je wszystkie, jak również twoje włosy, zegarek który mi ofiarowałaś i wyciąg z aktu chrztu, który zabrałem opuszczając księstwo. Oto spis całego majątku uratowanego i zabranego z księstwa.(…) Nie ma jednak wątpliwości, że brak dobrobytu mi nie przeszkadza, a nawet mi odpowiada. (…)
2. Kwiat z Góry Kościuszki
Kraj ten nieznany, którego żaden biały do tego dnia nie zwiedził, kraj uważany za niedostępny, na mapach jest zaznaczony białą plamą. Rozciąga się pomiędzy 36 a 39 stopniem wzdłuż całego wschodniego brzegu morskiego Nowej Walii.
Kraj ten jest cudowny, kolonizacja już się tu szerzy, nazwałem go na cześć gubernatora sir George’a Gipsa – Gipsland. Jeziora, 8 rzek, które posiada, nazwałem imionami ludzi najbardziej wybitnych w Nowej Walii. Jednak postąpiłem inaczej, gdy ujrzałem najwyższy szczyt z łańcucha gór nazwanych Alpami Australijskimi. Szczyt, który króluje nad tym kontynentem, którego nikt przede mną nie zdobył, szczyt z wiecznymi śniegami, otoczony ciszą i dostojeństwem naokół. (…) Szczególny wygląd tego wierzchołka uderzył mnie tak silnie przez swe podobieństwo do kopca w Krakowie, usypanego na grobie bohatera narodowego Kościuszki, że choć w cudzym kraju, na cudzej ziemi, ale wśród ludu ceniącego wolność i jej obrońców, nie mogłem powstrzymać się od tego, żeby nie nadać temu szczytowi nazwy – Góra Kościuszki. I wydaje mi się zbyteczne, aby ci mówić, że po wydaniu mapy, wszyscy przyklasnęli temu mianu.(…)
Prześlę ci trochę rysunków, ponieważ szkicuję te wszystkie sceny, które mnie pociągają. Oto kwiat z góry Kościuszki. Góra ta, najwyższa na tym kontynencie, jest pierwszą górą nowego świata, która nosi imię Polaka. Myślę że ty będziesz pierwszą Polką, która będzie posiadała kwiat pochodzący z niej. Niech przypomina ci o wolności, patriotyzmie i miłości.
3. Terra Incognita
Przy pierwszej nadarzającej się okazji dostaniesz moją podobiznę w stroju podróżnym. Twoja postać towarzyszy mi w każdej wyprawie. (…) A miłość do pracy i miłość ku tobie Adyno, są treścią mego życia.(…)
Wycierpiałem nieprawdopodobne niedostatki, ale dokonałem tego, czego nikt przede mną nie ośmielił się dokonać. Podróżuję stale pieszo niosąc na plecach potrzebne do mych obserwacji instrumenty pomiarowe, które kosztują mnie około 8000 florenów. Towarzyszy mi dwóch ludzi z jucznymi końmi. Śpię na ziemi, nie mając innej osłony czy dachu poza niebem. Odżywiam się skromnie, piję tylko wodę czy herbatę, a jem tylko suchary i trochę słoniny.
W ten sposób podróżując wyruszyłem na tereny terra incognita. Towarzyszyło mi dwóch moich młodych przyjaciół, którzy jechali konno. Zabrane zapasy żywności starczały na 4 miesiące. Jak gdyby diabeł się wmieszał, trudności terenowe przedłużyły poszukiwania do 6 miesięcy. A więc dwa miesiące bez zapasów.
Wkrótce konie wierzchowe i juczne osłabły i trzeba było je zostawić. Moi przyjaciele i nasi ludzie, zmuszeni do niesienia swoich rzeczy, po paru dniach zostali doprowadzeni do prawie całkowitego wyczerpania. Ja przeciwnie, nie odczułem za bardzo zmęczenia i słabości. Z przyzwyczajenia skromny i powściągliwy w jedzeniu i piciu miałem za sobą przed tą wyprawą 3000 mil przebytych na piechotę z ciężarem o wadze 45 funtów na plecach.
Wreszcie po tysięcznych niebezpieczeństwach, gdy groziło mi, że ich utracę, spodobało się opatrzności, że ich doprowadziłem do Port Philip. Żywych, ale podobnych do szkieletów. Ja również wyglądałem jak szkielet okryty łachmanami, prawie bez spodni i butów.
Zdrowie moje jest niepojęte. Uległo raczej zdumiewającej poprawie od czasu jak opuściłem Amerykę. Widocznie życie spokojne i wygodne nie odpowiada mi. Masz rację, nie jestem tęgi, ani nie mogę takim być z tym demonem żywotności, który mną rządzi.
4. Burza
Nurt rzeki Gross i jej przepaściste brzegi, zniweczyły moje wysiłki, żeby ponownie zdobyć górę King George od strony góry Hey. Musiałem obejść źródła rzeki przekraczając po drodze wszystkie płynące do niej strumienie i na nowo zapuścić się w owe dzikie i odludne wąwozy, które trwają w takim stanie, w jakim znajdowały się, kiedy czarni ludzie pierwszy raz ustąpili miejsca białym.
Straciwszy kilka dni na na mozolne wspinanie się i wdrapywanie, dostałem się w końcu na górę King George. Wydawało się, że góra Tomah wznosi się tuż obok niej, ale między nimi leżały niezgłębione przepaście, a strumienie deszczu zupełnie zakrywały widok.
Miałem do wyboru tylko jedną drogę, iść naprzód. Zdwoiłem przeto tempo marszu, wychodziłem do góry i schodziłem na dół, wspinałem się i zjeżdżałem, czołgałem się, aż znalazłem się w środku lasu z wysokimi i gęstymi paprociami, uginającymi się pod ciężarem padającego wciąż deszczu. Mój dalszy marsz przypominał raczej pływanie, niż chód. Temperatura dotąd czyniła ten marsz znośnym, ale gdy zbliżyłem się do szczytu, pogoda zmieniła się, począł padać gęsty grad, a wnet zrobiło się mroźno. Odzież na mnie zesztywniała, członki zaczęły mi drętwieć z zimna i wkrótce poczułem, że trzeba zaniechać dalszych badań, które zamierzałem przeprowadzić.
Zacząłem schodzić z góry szukając (…) jakiejś przyjaznej jaskini, w której mógłbym rozpalić ogień i wysuszyć odzienie. Trzy godziny straciłem daremnie na tych poszukiwaniach. Noc nadchodziła, zapadał zmrok, padał wciąż deszcz i grad. Najbliższe osiedle (…) leżało w odległości 18 mil w kierunku rzeki Hawkesbury.
Nagle przed moimi oczyma ukazały się zabudowania, o których nic nie słyszałem. (…) wydałem okrzyk radości, dodałem otuchy memu wyczerpanemu i bezradnemu służącemu i podskoczyłem ku domostwu.
Jego właściciel natychmiast zorientował się w naszym rozpaczliwym położeniu i udzielił nam pomocy.
5. Świat minerałów
Robisz ze mnie dziecko Adyno, mówiąc, że nie masz wielkiej wiary w moją mineralogię i że nigdy nie przypuszczałaś, aby była ona zdolna kogoś wzbogacić lub też była źródłem zrobienia majątku. A więc, mój aniele, masz najzupełniej rację. Mineralogia nie wzbogaca, jeszcze mniej prowadzi do robienia majątku. Stworzyła jednak dla kilku tysięcy swych zwolenników przyzwoite warunki życia, dając im pracę bądź to w charakterze konserwatorów w gabinetach przyrodniczych, bądź dyrektorów kopalń, hut, fabryk porcelany i tym podobne, bądź profesorów z tej dziedziny wiedzy, czy wreszcie kolekcjonerów próbek próbek mineralogicznych. Temu ostatniemu zastosowaniu tej nauki, wymagającemu największego wkładu pracy i najmniej opłacalnemu, ja się poświęciłem. Udało mi się jednak, jak dotąd, dzięki tym kolekcjom zebranym w różnych krajach i dzięki ich sprzedaży do różnych gabinetów, nie tylko zapewnić sobie niezależność i pokryć wszystkie koszty podróży, ale również udało mi się coś odłożyć. (…) Widzisz więc, że nie podróżuję na koszt żadnego gubernatora, ale za pieniądze otrzymane ze sprzedaży zebranych okazów. (…)
Posiąść fortunę nigdy nie weszło do programu mojej kariery: posiąść wiedzę, następnie ją zastosować, było w rzeczy samej wyłącznym celem moich zmagań i prac.
6. Wioska przy billabong
Z pogarbionego i porozrywanego grzbietu zobaczyłem leżące u naszych stóp w całej swej okazałości z dawna upragnione zwierciadło wody, ocienione zaroślami jak gdyby murem, otoczone dymiącymi wigwamami obozującego tu szczepu. Granicząca z szaleństwem niecierpliwość, aby ugasić pragnienie, które dokuczało nam już kilka dni, opanowała mnie całkowicie. Powróciły mi siły i energia, ruszyłem prosto ku temu miejscu: “stój na miłość boską – krzyknął mój przewodnik krajowiec – stój albo zginiemy! “.
Zatrzymany przez niego stanąłem na chwilę. Zmieniwszy kierunek szybko osiągnęliśmy podnóże pagórka i zamiast zbliżać do wigwamów, usadowiliśmy się w odległości około 60 jardów od nich. Minął kwadrans, już szalona niecierpliwość oraz dolegliwość głodu i pragnieniu o mało co nie zerwała hamulców, które dyktował rozum, gdy z najbliższego wigwamu wyrzucono ku nam kawałek płonącej żagwi. Wtedy przewodnik wstał i podszedł ją podjąć Powróciwszy na miejsce rozniecił ognisko i położył na nim oposa, którego mieliśmy w zapasie. Zajął znów swe miejsce i i bawiąc się ogryzaniem laski, to grzebał w ognisku, to rzucał spojrzenia na boki.
Minęło 10 minut, kiedy stara kobieta przyniosła tykwę wody i postawiła ją w połowie drogi między swoim ogniskiem, a naszym. Po tykwie przyszła kolej na ryby ułożone na czystym kawałku kory. Mój przewodnik zabierał to wszystko do naszego ogniska. (…)
Zaspokoiliśmy wnet głód i pragnienie, skrajne zmęczenie poczęło kleić mi oczy, gdy w obozie wstał jakiś stary człowiek i podszedł ku nam. Przewodnik wyszedł naprzeciw niego do połowy drogi i rozpoczęła się rozmowa. Starzec dopytywał się o cel mych wędrówek a przewodnik odpowiadał mu na pytania. Po tym jak wrócił do obozu, usłyszeliśmy przejmujący i ostry głos zwołujący na wiec. Na jakiś czas zapanowała cisza… Po czym zamiast spodziewanego zaproszenia do obozu dano nam nakaz, byśmy wrócili skąd żeśmy przyszli. Nie było odwołania od tej decyzji. Powstaliśmy i powróciliśmy tą samą drogą.
O naiwne dzieci natury! Wierni swym obyczajom krajowcy australijscy objawiają swą gościnność w sposób zupełnie inny niż my. Oni naprzód zaspokajają potrzeby wędrowca, a potem dopiero zadają pytania, które w naszej cywilizacji poprzedzają udzielenie gościny (…), a czasem skłaniają do jej odmowy.
Filozof mało ma sposobności do tak wdzięcznych obserwacji jak wtedy, gdy odwiedzi Australijczyka i jego współziomków w ich własnych pieleszach, których jeszcze nie dosięgnął najazd białych. I mało jest bardziej uderzających objawów hojnych zrządzeń stwórcy niż istnienie tych ludzi. Ich los napiętnowała opinia pewnych białych (…) i określiła ich jako lud dziki, podły, nieszczęśliwy i pożałowania godny. Ale człowiekowi który otrząśnie się z pęt konwencjonalnego, zaściankowego, a więc ciasnego sposobu myślenia, człowiekowi który poznaje i bada ludzkość odbywając osobiście podróże i dokonując osobiście obserwacji, wyda się rzeczą oczywistą, że opatrzność dała nam tyle dróg do osiągnięcia zadowolenia i szczęścia ile jest na świecie ras rodzaju ludzkiego.
(…) Rozmaite klęski, w szczególności spadek liczby ludności tubylczych ras, a w końcu ich wymarcie, które następowało i zawsze następuje po zetknięciu się z białym, a smutny przykład krajowców australijskich potwierdza tylko straszliwie zabójczy wpływ, który jedna rasa wywiera na drugą. (…)
Sprawa ich ubywania jest zarówno rzeczą pewną jak i ważną dla fizjologów, (…) co ja wysnułem sam (…) po licznych obserwacjach. Od tego czasu sprawa ta została zbadana we wszystkich częściach globu, znalazła swoje potwierdzenie i przeszła jako nowe prawo fizjologiczne noszące moje imię – prawo Strzeleckiego.(…) Posłałem ci, Adyno, wycinek z dziennika, który wypowiada swe uwagi na ten temat. To ci zrobi przyjemność. (…) Dla mnie sława nie ma ceny. Jedno Twe spojrzenie miałoby wartość nie wiem ilu kwintali tej sławy, o której mówisz.
7. Ostatni list.
Jestem już w Sydney droga i ukochana. (…) Od czasu mego ostatniego listu przewędrowałem szmat ziemi. Przez dwa miesiące prowadziłem badania na wyspach w cieśninie Bassa. Przy okazji przeprowadziłem wiele analiz, napisałem wiele stron, Z tych zapisków sporo już ujrzało światło dzienne.(…)
Wiele studiowałem i przemyślałem i często myślałem o tobie, martwiłem się, że nie mogę się podzielić z tobą spostrzeżeniami, że taka czy inna myśl przed napisaniem nie uzyskała twojej aprobaty. Ileż to razy pragnąłem mieć cię przy sobie. Ileż to razy w czasie ważnych zajęć towarzyszyła mi myśl o tobie. Zawsze też westchnienie kończyło mój dzień. (…)
Do widzenia droga przyjaciółko. List ten zrobił się już bardzo długi, ale tego wymaga moja przyjaźń do ciebie. (…) Do zobaczenia wkrótce na starym kontynencie.
ZAIKS:
1) Fryderyk Chopin „ Polonez G moll” 2’ 50’’
Piano: Zuzanna Pietrzak
Realized within the project: „Music From Chopins Land”.
Partners: The Krzysztof Penderecki European Music Center.
Produced by: PWM Edition. Recorded by: Delikatesy Filmowe.
2) British National Anthem „God Save the Queen” 40’’
wykonanie: Cambridge University Musical Society Chorus. Choir of King’s Colllege, Cambridge, New Philharmonia Orchestra, Sir Philip Ledger.
3) Didgeridoo (instrument zwany „głosem ziemi”):
Australian Aboriginal Didgeridoo Music – You Tube – Traditional Music Chanel 25.10.2016 (wykorzystano fragmenty utworów) oraz Aboriginal Sounds – Ancestral Beats of Australian Indigenous You Tube Ancestral Way Music 27.06.2020 (krótkie fragmenty)
4) Kompozycje muzyczne Artura Giordano: Zamek 1 – 1’50’’, Translucent 10 – 2’, Zamojszczyzna 8 – 2’10, Wygnanka 2 – 2’10’’, Diagnosta 4 – 1’28’’, Phaton Atmosphere – 1’20’’.
5) Dźwięki naturalne autorka nagrywała przy pomocy męża Andrzeja podczas licznych podróży po Australii.
Źródło: Ernestyna Skurjat-Kozek / KHI
Zdjęcie tytułowe: Marta Karpińska “Flower Adyna”